No więc (a podobno nie zaczyna się zdania od „no więc”): szukam pracy. Od paru tygodni rozglądam się za firmami, łażę, rozsyłam CV, umawiam się na rozmowy, czytam opinie, zastanawiam się, czy pójście do korpo za grube pieniądze jest warte tego, żeby potem siedzieć w korpo, wykonuję telefony do ludzi, których nie znam… czasem się rozczarowuję, ale są też sytuacje, które przywracają mi wiarę w ludzkość. Nie dalej niż parę dni temu w rozmowie z pewnym inżynierem podejrzanie często przewijał się temat warunków pracy, open space’u, hałasu. W końcu nie wytrzymałem, i zapytałem.
– Dlaczego to takie istotne?
– Powiem wprost. Zrobiliśmy mały research na pana temat… i wyszło nam, że jest pan autystykiem.
– I…?
– Niech pan się nie martwi. Ja mam autystycznego synka, chciałem się tylko dowiedzieć, czy ma pan jakieś szczególne potrzeby albo ograniczenia, o których powinniśmy wiedzieć, żeby panu się dobrze pracowało.
Jeśli chcieliście wiedzieć, czy można się wzruszyć na rozmowie rekrutacyjnej, odpowiem: można. I chociaż nie wiem, czy koniec końców będę pracował w tej firmie, jedno jest pewne: do końca życia będę darzył tych ludzi sympatią.